Kto czytał Czwartkowe wdowy czy Okruchy szczęścia, ten prawdopodobnie określiłby je jako powieści sensacyjne albo kryminały. Chociażby dla wyjaśnienia tej kwestii warto było przyjść na spotkanie z ich autorką, Claudią Piñeiro, bo jak się okazało, jej zdanie na ten temat jest zupełnie inne. Piñeiro twierdzi, że pisze powieści obyczajowe, w których po prostu zawsze pojawia się jakiś trup. A skoro już jest trup… trzeba odkryć, kto zabił.
Więc nie kryminały, ale „proza z trupami”, jak to określił prowadzący spotkanie i zarazem tłumacz książek Piñeiro, Tomasz Pindal. Autorka nie zaprzeczyła. Jednocześnie podkreśliła, że w jej książkach zawsze na pierwszym planie są bohaterowie: ich problemy, konflikty i rozwój ich świadomości. - Wszystko: język, akcja… To są tylko preteksty, by poznać bohaterów – mówiła.
Ujawniając swój tajemny przepis na kreację wiarygodnych postaci, Piñeiro wspomniała poradę swojej nauczycielki z czasów studiów. Autor powinien przed napisaniem książki zadać sobie szereg pytań odnośnie każdego z bohaterów, również tych pozornie nieistotnych. Powinien wiedzieć, kim są, kim są ich rodzice i co robią, gdy zamykają się sami w toalecie. Nawet, jeśli ta wiedza tylko w szczątkowym stopniu przyda się w książce, uczyni ona bohaterów trójwymiarowymi.
Niezwykle ciekawą anegdotę przytoczyła Piñeiro w związku z pytaniem, dlaczego jej literacki debiut – powieść El Secreto de las Rubias (Sekret blondynek) – pozostaje niewydany. Historia zaczęła się jeszcze w czasie, gdy Claudia Piñeiro nawet nie podejrzewała, że będzie pisarką – zajmowała się audytem i leciała służbowo do São Paulo. W samolocie wpadła jej w ręce gazeta, w której znalazła ogłoszenie o konkursie na powieść. Ogłoszenie zainteresowało ją do tego stopnia, że gdy wróciła do Buenos Aires, poprosiła o urlop i usiadła do pracy nad powieścią. Nie dopatrzyła tylko jednej rzeczy… - Dopiero po pewnym czasie odkryłam, że to konkurs na powieść erotyczną! – wyznała ze śmiechem.
Zaczęła więc szybko przerabiać powstającą książkę pod kątem wymogów konkursu, inspirując się literaturą mistrzów gatunku, takich jak Almudena Grandes. Jak się okazało – z całkiem niezłym rezultatem, bo książka weszła do finałowej dziesiątki. Mimo to Piñeiro nie ma o niej najlepszego zdania. - Teraz myślę, że to fatalna powieść – Przyznała. – Ale być może któregoś dnia moi spadkobiercy znajdą ją w szufladzie… i zaintryguje ich Sekret blondynek.
Ciekawe refleksje pojawiły się też w związku z pytaniem o specyfikę kryminału argentyńskiego. Claudia Piñeiro powiedziała, że dużo bardziej skłonna byłaby wyróżnić „kryminał hiszpańskojęzyczny”, w którym zawsze jest dużo przemocy, a z drugiej strony od początku wiadomo, kto zabił. Zwróciła też uwagę na specyfikę zbrodni w różnych krajach. O ile w Anglii niezwykle popularnym tematem są zaginione dzieci, w Argentynie osnucie kryminału wokół takiego wątku byłoby nie do pomyślenia. W Meksyku z kolei dużą popularnością cieszy się narkopowieść. - Jestem pewna, że w Polsce też macie zbrodnie, które moglibyście uznać za „polskie” i „egzotyczne”.
Piñeiro opowiadała też o specyfice rzeczywistości argentyńskiej, którą stara się odzwierciedlać i komentować w swojej twórczości: o żałosnym obrazie argentyńskiej prasy – skrajnie stronniczej i w dodatku pełnej błędów i o śmieszności współczesnych polityków, którym często brak mocnego kręgosłupa ideologicznego. Trudno nie pokusić się o wniosek, że niektóre elementy argentyńskiej rzeczywistości wydają się łudząco podobne do rzeczywistości polskiej. Być może dlatego książki Claudii Piñeiro cieszą się u nas taką popularnością.
Aleksandra Chmielewska
fot. Bogna Kociumbas
18/08/2015 19:00