17.08.2018

Kryzys jeszcze się nie skończył

Spotkanie z Almudeną Grandes

“Pocałunki składane na chlebie” to powieść ryzykancka. Zadaniem literatury jest bowiem opowiadanie o procesach zakończonych, a kryzys, z którego wyrosła ta książka, wciąż trwa - mówi hiszpańska pisarka Almudena Grandes.

Kiedy kryzys się zaczął pracowała jako dziennikarka. - Przyglądałam się temu zjawisku, opisywałam je - opowiada. Ostatecznie zachodzące w jego czasie procesy i wydarzenia przełożyła na język powieści. Jej akcja toczy się w latach 2012 - 2013, choć początki kryzysu sięgają roku 2008.

Hiszpańska kultura biedy

Tym, co mu najpierw towarzyszyło było uczucie głębokiego niedowierzania. - Być może to ono sprawiło, że zaczęliśmy reagować z opóźnieniem - zastanawia się pisarka. Jego przyczyną był dostatek, jaki zapanował w pierwszej dekadzie XXI w. w Hiszpanii. Ludzie szybko zapomnieli o biedzie. - Powiedziano nam, że jesteśmy bogaci i, że już tak będzie - wyjaśnia Almudena Grandes.

Dopiero kryzys uświadomił jej, że w zasadzie nigdy wcześniej tak nie było. - Zdałam sobie sprawę, że Hiszpanie od zawsze byli biednym narodem. To wytworzyło kulturę biedy, która istniała jeszcze 25 lat temu. Była ona zjawiskiem normalnym, nieupokarzającym. Ludzie nauczyli się z nią walczyć - mówi.

W obliczu kryzysu zostali zmuszeni posiąść tę umiejętność na nowo. Wyszli na ulice protestować, zorganizowali pomoc. - Tematem “Pocałunków składanych na chlebie” jest solidarność. Ta książka nie przedstawia ludzi załamanych - takie postawy mnie nie interesowały - wyjaśnia Grandes.

Powieść o ludziach, którzy nie dali się złamać

Jej powieść wpisała się w ten sposób w planowaną serię sześciu książek o Hiszpanii z czasów powojennych, opowiadających o osobach, które nie poddały się dyktaturze. - Pomyślałam, że kryzys można by przedstawić w podobny sposób. Bohaterami zarówno tej książki, jak i całego cyklu są ludzie, którzy potrafili przeżyć i poradzić sobie w trudnej sytuacji - wyjaśnia Grandes.

Konstrukty postaci z “Pocałunków składanych na chlebie” powstały na bazie realnych osobowości. - Oparłam się na osobach, które znam, ale to są postaci wymyślone - zastrzega. Za wyjątkiem fryzjerki Amalii, która prosiła pisarkę, by umieściła ją w książce pod niezmienionym imieniem i zachowała jej cechy osobowościowe. Jej salon fryzjerski stał się w powieści nicią wiążąca bohaterów. - To miejsce, gdzie można zaobserwować duży przekrój społeczny - przyznaje autorka.

Przed kryzysem nikt nie uciekł

Dzięki temu udało jej się pokazać to, co w kryzysie było cechą znamienną. - Dotknął on wszystkich, nikt przed nim nie uciekł - mówi Grandes. W opisanej w książce dzielnicy dało się to szczególnie dobrze zauważyć. - Ta opowieść toczy się w centrum Madrytu, w dzielnicy, w której mieszkam. Mieszają się tam przedstawiciele różnych klas. Gdyby akcja rozgrywała się, gdzie indziej powieść nie miałaby takiego wydźwięku, znaczenia - stwierdza pisarka.

Dominika Prais

fot. Bogna Kociumbas

Powiązane wydarzenia

17/08/2015 19:00

CONVERSACIONES LITERARIAS